17.04.2016

Milovice 2016 - spełnione marzenie



Dobri Dobri!

Wbijam do Czech na pierwsze zawody Truck Trial w tym roku, zapraszam na relację.

09.04-10.04.2016r. Milovice, Czechy

Start, oczy niewyspane ale co zrobić.. Szybka jajkownica, pakuję furę i wio - dziękówka brat!. Navi pokazuje (z Opola) niecałe 300km do centrum Milovic i przewiduje przyjazd przed 10.00. Melduję się w Milovicach o 9.30, 2/3 drogi przejechane w deszczu -słabe warunki do jazdy niestety (nauka na przyszłość: tankowanie w trasie przed samą granicą to niezbyt dobry pomysł - lepiej z kilkanaście km wcześniej, cena paliwa przed samym przejściem niemal o 40gr/l wyższa niż kilkanaście km wcześniej). W Milovicach żadnego znaku na Truck Trial, cholera, navi mi już tu nie pomoże ale mam foto celu w telefonie.

  Pytam więc miejscowych gdzie zawody i..... jakiś szok mam, w odp słyszę: -co że? A co to je? Ja ne wim... O matko. Tłumaczę, że to rajd ciężarówek, Truck Trial, wymieniam nazwy teamów czeskich, kule no nic nikt nie kuma.. W końcu jakaś babeczka kieruje mnie w konkretną stronę, ale coś mi się tu nie widzi, konsultuję jej opcję z z innym przechodniem, który już doprowadza mnie do celu wzorowo (o dziwo w stronę przeciwną, poprzez sąsiednią miejscowość). Po kamienistej dróżce w lesie dojeżdżam na tankodrom czyli poligon, szybki parking, vstupenka za 150czk. Jestem. Przez to krążenie po Milovicach stracone pół godziny... Dojazd zapamiętany na całe życie ;)

Pogoda na miejscu również słaba, póki co nie pada, tylko tak se mży delikatnie, niebo zaciągnięte. Spiker przez głośniki omawia kto gdzie jeździ i wita kibiców. Znajome zapachy z kuchni polowej przy Depo już przyciągają jak magnes :) dookoła pełno trialówek i znajomych twarzy z kilku poprzednich zawodów, dobitnie słychać silniki pojazdów rozjeżdżających się z odprawy w nakazane sekcje. Wchodzę na górkę aby odnaleźć Tatrę 466 lub 467/469 i po chwili ją dostrzegam. 



Witam się z ekipami z Polski, cieszę się, że po całej zimie oczekiwań znów się widzimy, znów będą emocje i zaczynamy sezon trialowy :D :D :D

5 sekcji na dziś, 3 do przerwy obiadowej i dwie po niej. Zaczynamy. Kieruje Łukasz Martynek a pilotuje Jindrich Susta, w środkowym zicu ja, odpalam telefon i mierzę czas jednocześnie nagrywam filmik :)  




 Jazdaaaaaa!!! Zupełnie inny świat niż obserwacja z zewnątrz kiedy widzisz całe auto  podążając za nim wzrokiem kiedy pokonuje kolejne metry na sekcji - wtedy widzisz jak się "układa" na przeszkodach i widzisz, czy jest w stanie podołać, wjechać czy też nie. W środku, już z chwilą uruchomienia motoru, czujesz te auto. Czujesz kiedy wbija Cię w fotel jak się zrywa, tylko dzięki pasom nie latasz bezwładnie na boki a kiedy spadasz lub zjeżdżasz ze stromizny i lecisz dosłownie na twarz masz uczucie, że zaraz nakryjesz się kopytami!!! No masakra jest, po prostu. Łamiesz prawa fizyki w taki bardzo przyjemny sposób :) O prędkości jako takiej nie ma mowy, tylko zrywy i teren, który zapewnia Ci taką rozrywkę ;) Tyle co wjeżdżałeś pod kopiec i jedyne co widziałeś to niebo a już lecisz bezwładnie w dół i z hukiem lądujesz! Sekcje zazwyczaj są krótkie czasowo, to kilka do max kilkunastu minut ale to czas obfity w przeciążenia, zjeżony włos na całym ciele i żołądek w gardle. Lubicie huśtawki ekstremalne? Tutaj to ciągła zmiana terenu, kierunku, a podjazdy w ułamek sekundy zamieniają się w zjazdy więc o jednostajności nie ma mowy, ale huśtawka niewątpliwie to jest, huśtawka emocji. Niemożliwe uczucia. Trochu przewidywałem, że tak będzie ale oczekiwania były mierne z tym co pokazała rzeczywistość. To je super :D tak bym to skwitował. Trzeba jednak pamiętać, że to sport ekstremalny, w którym zdarzają się wypadki. Często auta lecą na bok, czasem fikną rolkę. Bywa, że bokiem wpadną do wody czy błota - "tu jest nóż, jakby który z nas znalazł się pod wodą tniesz pasy, tylko nie mi w brzuch" i wszystko. Nic nie trza tłumaczyć. Ja jechałem za "trzeciego" a mimo to wykupione ubezpieczenie miałem, jest spokojniej wtedy trochu. Muszę tyż powiedzieć, że gdyby nie wystawa na Pyrkonie nie jechałbym sam, raźniej i bezpieczniej z kumplami - i next time Wam nie odpuszczę ale dla mnie to nie wystawa , a Trial był i będzie zawsze pierwszy.

Pierwsza sekcja przejechana, niestety awarii ulega maszyna Polskiej ekipy z GM Team Wojciech. Kule no, pech ale co zrobić, trza się serwisować w spartańskich warunkach, sekcje odpuszczone do obiadu, ale już po nim ready to go, Tatra wraca do żywych :) 
 Dzień mija szybko. Jeździmy nakazane sekcje, obserwując bezpośrednich rywali w kat. S4 (najliczniejszej) jak sobie radzą i podliczamy punkty karne. Łukasz mówi, że najprawdopodobniej prowadzi po pierwszym dniu zmagań (Jindrich przynosi wieczorem wyniki uwzględniające 3 sekcje do obiadu),co dodatkowo nas nakręca. Pogoda ulega pogorszeniu, cały czas pada, pod koniec dnia robi się już grząsko... Pierwszy dzień jak chodzi o jazdę w sekcjach zakończył się ok 17.00. Obfitował w awarie i lądowania pojazdów na bok.




 



 
 




 Gonitwa z naprawą, nerwy i emocje, spore zmęczenie. Ciągle siąpiący deszcz skutecznie przemoczył przez te 7-8 godzin ubrania a niewielki wiatr dopełnił reszty. Jestem zmarznięty, wymęczony ale mega szczęśliwy. Teraz na spokojno mogę zjeść coś, odświeżyć się. Robię sobie wycieczkę do miasteczka po drobne zakupy ;) wracam do Depo, chwila rozmowy z Łukaszem i jego pilotem, ale już zmęczenie daje o sobie mocno znać i jedyne o czym myślę to nyny. Dostaję koszulkę od Łukasza: "Jesteś z Team'u i wszystko". :D elegancko! Dobranoc.

Dzień drugi. Kule coś po 6rano.. Dobiegają mnie jakieś głosy już, ktoś chodzi, słychać trzask drzwi. Otwieram leniwie oczy a chłopaki już na chodzie, mówię, już wyspani?? Grzesiek odp.: "My się wcale nie kładli!" :D :D :D no masakra jakaś?! Hehe, jest moc!

Mam czas się ogarnąć przed sekcjami, zwiedzam cały poligon, jest strzelnica 

a po wale jeździ wąskotorówka, do tego parowa. Za nią, w pierwszym dniu wypasało się kilkanaście chyba żubrów, dziś ich nie ma, padało calutką noc i teraz tyż pada.. Jest takie błoto, że masakra. O 9.30 szefowa zwołuje odprawę a główny komisarz zawodów ogłasza kto jakie sekcje będzie jechał. W trakcie rozgrywania już sekcji życie pokazuje, że tam, gdzie wczoraj była w miarę ok przyczepność teraz jest horror. Jedna z sekcji całkowicie wylatuje z planu, gdyż robi się nieprzejezdna a w jej miejsce wybierają inną. Obserwuję pomiędzy swoimi przejazdami również inne układy. Zdumiony jestem jak fajnie radzą sobie w tych koszmarnych warunkach 4x4. Oglądam też Profę 8x8


 i Tatrę od Krahulca, jak topi się w błocie aż trza było ją wyciągać dwoma innymi trialówkami w tym 466. No deszcz zrobił robotę, niewątpliwie.

I taki sobie krótki przerywnik: wbijam na kopiec, aby lepiej widzieć przejazd jednej z trialówek a tu dwa metry ode mnie przecina młody jelonek..! -no masakra, zapierdziela i skacze pomiędzy ludźmi i autami i przeciska się w kierunku ściany lasu. Ot tak. I ludzie po sobie: -widzieliście go? Co to było? Młody jeleń, któremu ktoś tu na jego terenie hałasuje ;)

Dzień mija pod hasłem "walka z błotem".
  Auta się tak ślizgają, że zgroza - tego chcieliśmy? - to mamy ;) mam wrażenie, że kibiców w niedzielę więcej niż w sobotę ale rozśmiesza mnie widok ludzi grzęznących w błocie w balerinach czy trampkach :D kosmos. Trialówki mają zabawę jak osobówki na zimę na letnich laczkach, ślizgają się wszyscy, nawet niewielka różnica w bieżniku daje o sobie znać. Nowsze, mniej zużyte opony procentują. Łukasz walczy o triumf, Wojciechy tyż jeżdżą bardzo dobrze ale strata z wczoraj jest już nie do odrobienia. Sekcje kończą się, niektórzy pakują już auta na lawety, my mamy przed sobą ostatni przejazd. Pytam Łukasza czy czuje szanse na zwycięstwo, widać, że presja wyniku jest. Jedziemy i kończymy tą sekcją zawody. Cisnę się pakować, nie czekam na wyniki, przede mną prawie 400km do TG a do roboty na 6.30... Droga fest męcząca, jak nie pada to w kotlinie mgła, ślisko i spory ruch. Ale docieram do domu późnym wieczorem, gdzie witają mnie kochające oczy i ramiona żony, witaj w domu.

Dziękuję za wszystko, co wydarzyło się w ten weekend, obu Polskim ekipom. Super się z Wami jeździło, rozmawiało i było. Spełniłem swoje marzenie i pojechałem w rajdzie.

 Jeździłem wszystkie sekcje w fajnej atmosferze. Nie chciałem się narzucać i czegokolwiek komentować, po prostu to przeżyć a jeśli mógłbym to pomóc w czymkolwiek. Starałem się jak najwięcej zobaczyć i dowiedzieć się, pochłonęło mnie to w całości, wcześniej jarałem się tym jak dziecko a teraz to już w ogóle, na maksa ;) było zajebiście!!!!! Dziękuję i Was pozdrawiam.

Ps. Rano odbieram super wiadomość od Łukasza jeszcze z poprzedniego dnia:

"1 i 288pkt przewagi"

Zwycięstwo, no czy można chcieć więcej? :)


Tylko jeszcze kilka fot (niestety, tak jak i filmiki wszystkie robiłem telefonem, są one słabej jakości za co z góry przepraszam):
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Tyle od wujka na dziś. Pozdro UJa



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz